Ghosts Of Download

Moja ulubiona Blondynka znów na topie, choć mało kto zauważył, iż w 2014 roku zespół wydał swój najnowszy krążek podzielony na dwie części. Pierwsza część to kolejne greatest hits Blondie, a druga, Ghosts Of Download, zawiera premierowy materiał, w którym co prawda nie ma już miejsca na punkrockowe wariactwa, ale i tak słucha się tego całkiem nieźle.

Ghosts Of Download to świetnie wyprodukowana, popowa płyta z uwzględnieniem najnowszych nowinek studyjnych, choć jak najbardziej w klimacie Blondie. Całość otwierają latynoskie rytmy (Sugar On The Side), podczas gdy dalej mamy dyskotekowe Rave i popowy miraż w A Rose By Any Name, utworze zaśpiewanym w duecie z odważną koleżanką, Beth Ditto. Bardziej rockowe echo poczynań Blondie odnajdziemy z kolei w Winter i Can’t Stop Wanting. Nie podobają mi się za to rzeczy pokroju Mile High, które mogłoby ozdobić album dyskotekowego badziewiarza, Calvina Harrisa. Nie przekonuje również natrętna brzmieniowo Euphoria, ani disco w Take It Back. Po cóż, u licha, to skakanie po progresjach? Put Some Color On You mogłoby znaleźć się w repertuarze… Seleny Gomez! Straszne!

O ile początek albumu zasługuje na nieco większą uwagę, tak gdzieś przed połową płyta rozsypuje się pod względem stylistycznym, a Debbie Harry jawi się jako podstarzała dyskotekowa diva, która może sobie podać rękę z Amandą Lear. Najciekawszy jest fakt, iż niekiedy pod względem brzmieniowym krążek nie odbiega aż tak bardzo od ostatnich poczynań Kylie Minogue! Miało być lekko, frywolnie i do przodu, a jest przewidywalnie, mało kreatywnie, z dobrodziejstwami najnowszej produkcji pod pachę. Choć to wciąż moja ulubiona Blondynka, to jednak bez dawnego pazura, pasji i tego „czegoś”, co od zawsze lubiłem na płytach legendarnej formacji.

Artur Bubec

Więcej recenzji tego autora przeczytać można na fanpage’u Kulturalny Oddech.